23.05.2022

"Obiecałem ci gwiazdy" - Weronika Schmidt


Był jej przyjacielem. Bratnią duszą. Lecz nagle zniknął. Wrócił po kilku latach. Odmieniony. I obcy.
 
  Informacja o nowym uczniu nie robi na Madison wielkiego wrażenia. Do momentu, gdy spostrzega, że jest nim Noah Davis. Jej utracony przyjaciel. Powrót nastolatka zaskakuje ją, podobne jak zadziwiająca zmiana jego charakteru. Po miłym, sympatycznym chłopcu nie pozostał bowiem ślad. Jego miejsce zajął arogancki i oschły siedemnastolatek. Zachowywany przez Noah dystans, nie sprzyja odbudowie przyjacielskich więzi, jednak z czasem nowa odsłona znajomości z Madison, zaczyna przyjmować nieoczekiwany kierunek. Czy ich ponowne spotkanie ma szansę na szczęśliwy finał? A może ich relacja z góry skazana jest na porażkę?

  Ich losy połączył przypadek. Od tamtej chwili minęły cztery lata. I choć Madison Turner pogodziła się z niespodziewanym zniknięciem ukochanego przyjaciela, nigdy o nim nie zapomniała. Nigdy też nie przypuszczała, że po raz drugi wkroczy do jej życia. Tak, nie jest już tym samym Noah, którego znała, ale to ciągle on...Chłopiec, który obiecywał jej gwiazdy...
Madison jest rozgadana i nie lubi być w centrum uwagi, a znajomość z Noah pozwala ją poznać jako wyrozumiałą i zasadniczo cierpliwą osobę. Chociaż chciałaby odbudować dawną przyjaźń, niczym się nie narzuca. To pozytywna bohaterka. Nie mam do niej większych zastrzeżeń. Z jednym wyjątkiem – paleniem papierosów. Nie przypominam sobie, żeby nałóg jakiegokolwiek bohatera tak mi przeszkadzał. Aż do teraz. Madison i papierosy? To połączenie w ogóle do niej nie pasuje. A cała reszta –  jest ok.
 
  Była promykiem światła w jego smutnej codzienności...Nagła konieczność wyjazdu przerywa niezwykłą więź Noah z Madison. Bieg kolejnych zdarzeń pozbawia go nadziei na lepsze jutro. Sprawia,  że staje się ironiczny i pogardliwy. Taki, jakim nigdy go nie widziała. Do teraz...Teraz znowu stają na tej samej ścieżce. I choć jedyne, co jej oferuje to chłód i dystans, nie może tak po prostu zapomnieć o tym, co kiedyś ich łączyło...
Bycie oschłym i nieprzyjemnym z pewnością zaletą nie jest. Cechy te nie świadczą najlepiej o Noah, ale, mimo wszystko, nie uprzedzają do niego. Niedługo bowiem trzeba czekać na przebłyski jego charakteru, które pozwalają dostrzec, jaki jest naprawdę. A naprawdę nie jest taki, na jakiego się kreuje. Noah to dobry, lecz skrzywdzony przez życie chłopak, który, wbrew dotychczasowym trudom, stara się walczyć o siebie i swoją lepszą przyszłość. Istotnym punktem w tej walce okazuje się obecność Madison i na tym wątku koncentruje się cała opowieść. Obydwoje tworzą całkiem udany duet, choć ich perypetie z czasem przestają być interesujące. Sam Noah natomiast, mimo że nie jest typem fascynującego bohatera, stanowi największy atut książki. 
 
  Postacie drugoplanowe to przede wszystkim przyjaciele Madison: Audrey i Gabriel. Razem są niemal nierozłącznym trio. Ciekawe, jak rozwiną się losy towarzyszy głównej bohaterki.
 
Okładka – taka sobie.
 
Podsumowując: moje wrażenia z tej książki zależą od tego, czy mówimy o jej pierwszej, czy drugiej połowie. Ta pierwsza przypadła mi do gustu. Obserwujemy tu ponowne spotkanie głównej pary i stopniowy rozwój ich relacji. Nie ma tu niesamowitych zwrotów akcji, ale bieg historii jest całkiem przyjemny. Problem zaczyna się w drugiej połowie, która skupia się właściwie na samej codzienności bohaterów. Nawet gdybym próbowała uzasadnić to wspomnianym stopniowym rozwojem nowej odsłony ich znajomości, życie codzienne siedemnastolatków powinno być tłem, a tu tłem absolutnie nie jest. Jest to tym bardziej problematyczne, że nie dzieje się tu nic szczególnego. Nic, co można by uznać za przełomowe wydarzenia. Czytając to odnosiłam wrażenie, że mowa jest ciągle o tym samym, tyle tylko, że pisanym na kilka sposobów. Tak nadmierne rozciągnięcie fabuły to największa wada książki. Oprócz niej można wymienić również to, że pewne sytuacje są przejaskrawione, wyidealizowane i przesłodzone. Te minusy nie wpłynęłyby jednak w znaczącym stopniu na moją ocenę, gdyby w dalszej części działo się coś wciągającego. Niestety, ta monotonia skutecznie zmniejszyła moje zainteresowanie powieścią, mimo że początkowo zapowiadała się naprawdę nieźle. Patrząc zaś na zakończenie, powiedziałabym, że pierwszy tom stał się bardzo (o wiele za bardzo) rozbudowanym wstępem trylogii, lecz drugi może być bardziej...konkretny i emocjonujący. Nie wiem wprawdzie, czy będę kontynuowała cykl, ale jeśli fabuła drugiego tomu okaże się interesująca – nie wykluczam tego.

„[…] Nieważne, ile mieliśmy lat. Zostawił w moim sercu ślad. Kawałek siebie. Na zawsze. Tak bardzo się w nie wtopił, że ciężko było mi zapomnieć […]”.


Na Instagramie 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz