Niespodziewany
cios zawsze jest bolesny. Najbardziej jednak rani wówczas, gdy nadchodzi w
chwili, w której wszystko wreszcie zaczyna się układać, w chwili, w której ma
się najwięcej do stracenia.
To była
fascynacja od pierwszego wejrzenia. Ava i Aiden poznają się na imprezie a ich,
zdawać by się mogło, epizodyczna znajomość okazuje się mieć zaskakującą
kontynuację. Obydwoje, wraz z grupą towarzyszy, będą bowiem zamieszkiwać we
wspólnym domu, podczas prowadzonego właśnie naboru do zespołu cheerleaderek i
drużyny piłkarskiej. Spędzany razem czas jeszcze bardziej wyostrza ich wzajemne
przyciąganie. Eliminacje dobiegają końca, czego nie można powiedzieć o relacji
Avy i Aiden'a. Ta dwójka nieustannie krąży wokół siebie. Wreszcie, po
niecierpliwym oczekiwaniu, ich znajomość wkracza na nowy etap. Wszystko wydaje
się idealne, do momentu, w którym o Aiden'a upomina się mroczna przeszłość.
Ava Adams, przyszła studentka UCLA, marzy o dostaniu się do grupy cheerleaderek. Nie przypuszcza, że niebawem w jej życiu pojawi się jeszcze jedno marzenie: Aiden Milton. Ten niedawno poznany piłkarz całkowicie zawraca jej w głowie. Trudno się dziwić – jest przecież niesamowicie przystojny. Choć stara się okazywać mu obojętność, pewny siebie Aiden nieustannie zabiega o jej uwagę. W końcu Ava poddaje się. Wie, że nie chce już walczyć z ogromem emocji, które wzbudza w niej chłopak. Podjęta decyzja napawa ją szczęściem. Razem z Aiden’em tworzą bowiem udaną parę. Ich sielankę przerywa jednak niespodziewana wiadomość.
Są dwie kwestie, które mogę powiedzieć o
Avie. Pierwsza – chce być cheerleaderką. Druga (dominująca) – interesuje się
Aiden’em. I tyle. Mimo że pod koniec książki nabiera pewnego charakteru
(nagranie rozmowy), jej postać została wykreowana w taki sposób, że, niemal
nieustannie, obraca się wokół fascynacji piłkarzem. Do tego sfera seksualna,
która nieprzerwanie przewija się przez powieść – nie tyle w czynach, co w
słownych aluzjach – jest przez Avę (oraz Aiden’a) określana tak, że traci
jakąkolwiek romantyczność. Choć nie można odmówić dziewiętnastolatce uczuciowego
zaangażowania, jej perypetie całkowicie przesłaniają związany z tym pozytywny
wydźwięk. W efekcie, daje się poznać jako płytka osoba. Cóż...nie polubiłam
jej.
Zerwanie z
przeszłością i poświęcenie się piłce nożnej, to, dotychczas, najlepszy wybór,
jakiego dokonał Aiden Milton, kapitan drużyny piłkarskiej. Chłopak jest
utalentowanym zawodnikiem, przed którym roztacza się szansa na świetlaną,
zawodową przyszłość. Dodatkowymi zaletami są luksus i rzesze wzdychających
fanek. Choć do tej pory ogromne powodzenie u kobiet było dla niego wyłącznie
okazją do kolejnych, chwilowych przygód, ta emocjonalna beztroska kończy się
wraz z poznaniem Avy. Wystarczy kilka chwil, żeby wdarła się w jego myśli. Aiden
wie, że ta dziewczyna jest inna niż wszystkie. Dlatego tak bardzo chce się do
niej zbliżyć. Dlatego, gdy w końcu się to udaje, jest szczęśliwy. To dla niego
zupełnie nowy rozdział w życiu. Uczucia, które wywołuje w nim Ava, zaskakują
jego samego. Chce się nią opiekować. Chce się przed nią otworzyć. Przy niej
zapomina o fatalnej przeszłości. To szczęście niespodziewanie przysłania jednak
mrok. W jednej chwili jego szanse na karierę piłkarską stają pod znakiem
zapytania a bezpieczeństwo Avy u jego boku jest mocno zagrożone.
Postać Aiden’a wpisuje się w
trend bohatera sportowca, niesamowicie urodliwego, a co za tym idzie, posiadającego
niezliczone grono wielbicielek. Choć aniołem nie jest – biorąc pod uwagę pewne
młodzieńcze wybory – nie określiłabym go typem badboy’a, bowiem poznajemy go,
zasadniczo, z samych pozytywnych stron. Jest dobrym przyjacielem, ma świetny
kontakt z rodzicami, jest odpowiedzialny za najbliższe mu osoby tak bardzo, że jest
w stanie ryzykować utratę własnych marzeń. Ma właściwie wszystkie predyspozycje
do tego, aby przyciągnąć uwagę czytelnika. Niestety, mojej nie przyciągnął.
Chociaż istotnym minusem był fakt, że zabrakło mu magnetyzmu, tego czegoś, czym
mógłby oczarować, tym, czego absolutnie nie mogłam zaakceptować był jego
(podobny do Avy) szpanerski i płytki „żargon erotyczny” i to względem
dziewczyny, którą był zainteresowany. W ogóle nie lubię tego typu słownictwa,
ale szczególnie razi mnie ono właśnie w odniesieniu do sfery seksualnej. Zupełnie
nie rozumiem, jak mogą posługiwać się takim językiem ludzie, którzy czują coś
do siebie. Właśnie ta kwestia zniszczyła
jakiekolwiek szanse na to, aby, choć po części, Aiden wzbudził moją sympatię.
Bohaterowie drugoplanowi to przede wszystkim: Liam (przyjaciel Aiden’a, trudno się dziwić, że tak dobrze się rozumieją – są do siebie bardzo podobni), Rita (przyjaciółka Avy, również mająca z nią wiele wspólnego), Matt (brat Avy, piłkarz tej samej drużyny co Aiden i Liam. To dosyć neutralny chłopak) i Hannah (przyjaciółka Matt’a oraz Avy i Rity. Bardzo różni się od dziewczyn swoim stylem bycia – jest wstydliwa, raczej cicha).
Okładka – bardzo fajna,
charakterystyczna.
Podsumowując: hmm...przykro mi
to mówić, ale w „Glow and shadow. Walka o marzenia” nie ma niczego (oprócz
okładki), co by mi się spodobało. Fabuła – nudna, bohaterowie – mówiąc
oględnie, nijacy. To bardzo typowa powieść New Adult, która nie wyróżnia się
niczym na tle innych publikacji z tego gatunku. Czasami mam wrażenie, że jest
jakiś jeden wielki słownik motywów i zwrotów używanych w książkach
młodzieżowych, z którego korzysta coraz więcej autorów. Zmienia się tytuł,
nazwisko autora, ale treść, czy nawet styl wypowiedzi bohaterów, pozostają
niemal takie same. Jest jednak jedna kwestia, która jest ogromną zaletą Any
Rose. Otóż, jako polska autorka, świetnie wczuła się w klimat amerykańskiego New
Adult. Szkoda tylko, że zaproponowała w swojej książce coś, co mnie akurat, nie
przypadło do gustu. Tak więc, niestety, nie polecam.
„[...] – Czemu mnie odtrącasz, wiem, że sama chcesz mnie tak, jak ja ciebie – szepcze mi do ucha, co sprawia, że zaczynam drżeć. – Nie odpieraj tego uczucia. Daj mu się ponieść, uwolnij je. Daj nam szansę, Ava, proszę [...]”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz