16.06.2019

"Pan. Sekretne dziedzictwo króla elfów" - Sandra Regnier


Być panem swojego losu...to takie oczywiste, niestety, nie dla wszystkich. Dla niektórych jest to nieosiągalny luksus, marzenie, które spycha na margines szara rzeczywistość oraz konieczność dostosowania się do narzuconych z góry schematów. Czy w tej sytuacji walka o siebie jest stratą czasu? A może nigdy nie jest za późno, by powiedzieć „dość”, wziąć los w swoje ręce i otworzyć się na coś wielkiego?

   Felicity Morgan to kompletne przeciwieństwo wdzięku i uroku. Nagminne spóźnianie się, mało zadbany wygląd i co raz towarzyszący jej zapach alkoholu nie zapewniają uznania. Mimo tego niezbyt zachęcającego obrazka, swoje zainteresowanie okazuje dziewczynie nowy, niesamowicie urodziwy uczeń, Lee FitzMor. Osiemnastolatka doskonale zdaje sobie sprawę z dzielącej ich przepaści, jednak Lee najwyraźniej nie dostrzega żadnego problemu. Dlaczego chłopakowi tak bardzo zależy na obecności Felicity? Jaką tajemnicę skrywa?
   Felicity jest realistką. Wie jak słabą opinią „cieszy” się w szkole, wie, że nie może pochwalić się urodą, wie, że praca u matki w pubie jest sporym utrudnieniem i przyczyną złośliwych uwag, ale wie też, że musi zrobić wszystko, aby, wbrew powątpiewaniom najbliższych, ukończyć studia, a tym samym zakomunikować matce, że nie ma zamiaru przejmować jej upadającego interesu. To najważniejszy cel, a docinki rówieśników? Poradzi sobie, tym bardziej, kiedy ma u boku swoich przyjaciół. I, niewiarygodne... nowego ucznia, który najwyraźniej chętnie spędza z nią czas. Cóż, tego się nie spodziewała. Ludzkie złośliwości to dla niej normalka, ale zainteresowanie bajecznie przystojnego chłopaka, to...zupełnie inna sprawa.
Choć Felicity jest pogardzana i ośmieszana, nie należy do grupy milczących i przestraszonych osób. Wie, co to sarkazm i zasadniczo wie też, jak odpowiedzieć na słowne zaczepki. To coś, czym pozytywnie mnie zaskoczyła, bowiem nie rzadko bywa, że bohaterki jej pokroju to cichutkie szare myszki, bojące się choć słowem zareagować na krytykę (tak więc, plus dla niej). Kolejny pozytyw to jej postawa względem Lee. Nie zachowuje się w jego obecności jak pusta, zafascynowana jego wyglądem dziewczynka. Zamiast tego reprezentuje bardzo normalną postawę, uznaje oczywiście fakt, jak bardzo jest urodziwy, ale, pamiętając o tym, że sama do najładniejszych nie należy, utrzymuje pewien dystans. Cóż poza tym? Felicity jest ambitną i bardzo pracowitą dziewczyną. Choć na uznanie zasługuje jej chęć pomocy matce w pubie, uważam, że daje się jej zbytnio wykorzystywać. Skutkiem ubocznym tej „posady” jest jej wizualne zaniedbanie i ciągłe spóźnianie się, czyli dwie kwestie, których zupełnie nie rozumiem i które jako jedne kwalifikuję jako jej wady (wiem, jest zmęczona, ale naprawdę nie może się uczesać? Przed przyjściem do szkoły nie może pozbyć się zapachu alkoholu, którym przesiąkła w pracy - lepiej słuchać docinków innych? Podobnie ze spóźnianiem - jest zmęczona, ale mieszka obok szkoły, lepiej pospać 10 minut dłużej i narażać się na uwagi, dodatkowo, nauczycieli?) . Co jednak najważniejsze, osiemnastolatka jest naprawdę sympatyczna i co istotne, nie przytłacza ani swoją osobą, ani swoją historią. Efekt - mogłam ją polubić bez większego trudu.

   Leander FitzMor (Lee) to nowy uczeń londyńskiego Horton College of Westminster - tak przynajmniej głosi oficjalna wieść. Prawda jest zupełnie inna, ale, co oczywiste, nikt o tym nie wie. Tym oto sposobem Lee bez trudu wciela się w rolę osiemnastolatka, któremu nieprzeciętna uroda zapewnia popularność wśród płci przeciwnej, szczególnie jednej z reprezentantek szkolnych gwiazd. Dziewczyna jest wprawdzie śliczna, ale Leander, z niewiadomego dla wszystkich powodu, woli przebywać z  mocno przeciętną i wyśmiewaną Felicity Morgan. Choć jej wygląd faktycznie do przyciągających nie należy, chłopak dostrzega jej urok. Nastolatka jest jednak względem niego obojętna, a to dla przystojnego Lee postawa niespotykana, a zarazem problematyczna. Fakt bowiem, że Felicity ciągle się mu wymyka, nie ułatwia mu realizacji niezwykle ważnej misji.
Lee to zabawny, miły, pomocny i inteligentny „młodzieniec”, zjawiskowy i nonszalancki donżuan. To bohater bez wad - ja przynajmniej żadnych się nie dopatrzyłam (można na upartego pogrozić mu paluszkiem za znajomość ze szkolną gwiazdką, ale nie traktowałabym tego jako wielkiej przywary, lecz jako efekt nieporozumienia i „młodzieńczej” spontaniczności). Jest sympatyczny i uroczy, a do tego - to ciekawa cecha - odznacza się pewną subtelnością w swojej relacji z Felicity. Chociaż wie, jakim powodzeniem cieszy się wśród dziewczyn, nie czyni go to aroganckim. Chce się do niej zbliżyć, ale stara się być w tej kwestii rozważny, cierpliwy, po prostu subtelny - i to nawet wówczas, kiedy patrzy na jej fascynację innym chłopakiem. Tym oto sposobem Lee daje się poznać jako bardzo przyjemna osoba, ktoś, kto z jednej strony nie daje o sobie zapomnieć, a zarazem nie narzuca się ze swoją obecnością. Naprawdę fajny bohater.

Wśród bohaterów drugoplanowych są zgrani i lojalni przyjaciele Felicity oraz panna Stratton, złośliwa fanka Lee. I na koniec kilka słów o rodzinie naszej bohaterki, pojawiającej się raczej epizodycznie: matka, to osoba skupiona wyłącznie na sobie, nie wspierająca marzeń córki, wprost przeciwnie, próbująca podciąć jej skrzydła. Jej bezmyślne wykorzystywanie Felicity do pracy w pubie to porażka. Nie lepiej prezentuje się jej rodzeństwo: złośliwi, puści, nie szanujący siostry - kolejna porażka.

Okładka - dosyć specyficzna i na swój sposób tajemnicza.

Podsumowując: „Pan. Sekretne dziedzictwo elfów”, to książka, która świat fantasy pokazuje w subtelnym świetle, co uważam za jej atut. Baśniowa tematyka często wiąże się z całą masą nadprzyrodzonych stworzeń i zjawisk, które niekiedy potrafią być przytłaczające. Tu niczego takiego nie mamy. Fabuła rozgrywa się jak na razie głównie w ludzkim wymiarze. Są tu po prostu pewne odniesienia (osoby, zdarzenia - głównie nietypowe podróże, które po części oceniam jako: takie sobie, neutralne i całkiem interesujące) do tego, co pozaziemskie, dzięki czemu, to, co niezwykłe, można poznawać stopniowo. Dużym plusem - na równi z tym pierwszym, są fajni bohaterowie, ciekawi, wyważeni (bez zbędnych skrajności). Dobrze prezentuje się też sama historia, która jest udanym połączeniem wątku szkolnego, romantycznego (również dosyć subtelnego) i fantastycznego. W efekcie otrzymujemy naprawdę przyjemną książkę. Mogę więc powiedzieć tylko jedno: polecam.

„[...] - Fay, nie. Proszę, nie - powiedział błagalnym tonem. - Jesteś ostatnią osobą na tym świecie, która powinna się mnie bać [...]”.

Zobacz także:
"Pan. Mroczna przepowiednia króla elfów" - S. Regnier (cykl: "Pan", t. 2)
"Pan. Ukryte insygnia króla elfów" - S. Regnier (cykl: "Pan", t. 3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz