8.06.2017

"Kim jesteś, Sky?" - Joss Stirling


Nadprzyrodzone zdolności potrafią być bardzo przydatne, szczególnie, kiedy dzięki nim można pomóc innym. Taka altruistyczna postawa, choć godna pochwały i uznania, może się jednak okazać niebezpieczna. Wówczas ci, którzy dzięki swoim darom walczą ze złem, muszą zadbać o bezpieczeństwo swoje i najbliższych. Nie mogą popełnić najmniejszej pomyłki. Inaczej przekonają się, co znaczy utrata ukochanej osoby, bez której dalsze życie nie ma najmniejszego sensu.

                Sky Bright nie jest typową nastolatką. Widzi ludzkie aury, a jako dziecko przeżyła wiele bolesnych wydarzeń, które wyparła z pamięci. Na szczęście, los uśmiechnął się do niej w dniu, kiedy została adoptowana przez Sally i Simona - małżeństwo artystów. Ich zawodowe plany sprawiają, że cała trójka opuszcza na rok Anglię i przenosi się do górskiego miasteczka w Stanach. Ten wyjazd to wyzwanie dla Sky, która musi odnaleźć się w amerykańskiej rzeczywistości. Dziewczyna dosyć szybko aklimatyzuje się w nowej szkole. Znajduje nawet grupkę przyjaciół. Ma jednak pewien problem. Jest nim arogancki i niesamowicie przystojny Zed Benedict, który zdecydowanie za nią nie przepada. Jakim zaskoczeniem okazuje się więc dla niej fakt, że chłopak stara się zadbać o jej bezpieczeństwo. Jakby tego było mało, zaczyna słyszeć w myślach jego głos. Kim jest Zed? Przed czym próbuje ostrzec Sky? W czym tkwi sekret ich relacji?

                Sky ma 16 lat. Została porzucona jako sześciolatka, która prawdziwy dom odnalazła u boku Sally i Simona Brightów. Mimo ogromnej miłości, jaką od nich otrzymała, zapomniana przeszłość ciągle napawa ją lękiem. Podobnie niepokoi ją umiejętność dostrzegania aur, dlatego też stara się hamować tę zdolność i udawać, że jej nie posiada. Przeprowadzka do Stanów sprawia jednak, że będzie musiała stawić czoło rzeczom teoretycznie niemożliwym. Kluczową rolę w tym względzie odegra jej szkolny znajomy, Zed, który od samego początku jednocześnie fascynuje ją i przeraża. Sky jest przekonana, że ten niesamowicie wyglądający chłopak, jest poza jej zasięgiem. W tym przekonaniu upewnia ją antypatia, jakiej od niego doświadcza. Punktem przełomowym w ich znajomości jest moment, kiedy nawiązują telepatyczną więź. Nastolatka nie potrafi wyjaśnić tego niezwykłego zjawiska, natomiast Zed, pod wpływem tego wydarzenia, całkowicie zmienia swoją postawę wobec Sky. Od tej chwili zaczyna o nią dbać i zabiegać o jej względy. Dziewczyna jest przekonana, że chłopak bawi się jej kosztem. Ten jednak przekazuje jej zaskakującą prawdę o tym, na czym polegają ich wzajemne zdolności i jaka łączy ich więź.
Sky to spokojna i miła osoba, która przez większość opowieści daje się lubić. W dwóch sytuacjach jej zachowanie było jednak męczące. Po pierwsze wtedy, kiedy po wydarzeniach z Las Vegas zdystansowała się wobec Zeda. Oczywiście, rozumiem, że to, co przeżyła, mocno nią wstrząsnęło (początkowo nie potrafiła stwierdzić, co jest prawdą, a co fikcją, następnie czuła się winna), jednak jej postawa była tak krzywdząca, że trudno było mi przejść nad tym obojętnie. Po raz drugi jej postawa nie przypadła mi do gustu wówczas, kiedy poznała prawdę o biologicznych rodzicach i przez pryzmat ich błędów zaczęła postrzegać swój związek z Zedem. Bardzo nie lubię niesprawiedliwego traktowania, dlatego też wspomniane sytuacje tak bardzo rzuciły mi się w oczy. Choć jednak stanowią jej wadę, to nie przekreślają tego, że jest pozytywną postacią.
                Zed Benedict to arogancki buntownik, łamacz dziewczęcych serc, utalentowany sportowiec i muzyk (podobnie jak nowa koleżanka z Anglii) oraz człowiek, w którym łączą się różne sprzeczności. Jego styl bycia wydaje się przejawem niepokornej natury. Tak naprawdę ma jednak związek z jego niezwykłymi zdolnościami (telepatią i przewidywaniem przyszłości) i tym, do czego je wykorzystuje oraz z brakiem w jego życiu pewnej, bardzo ważnej osoby. Wszystkie te czynniki wywołują w nim frustrację. Stąd też bierze się m.in. antypatia, którą "obdarowuje" Sky. Ten stan zapewne pogarszałby się, gdyby nie chwila ich telepatycznego połączenia, która odkryła przed nim prawdziwą tożsamość dziewczyny. Dostrzeżenie jej ukrytej natury ma dla Zeda ogromne znaczenie. Teraz pozostaje mu jedynie uświadomienie Sky tego, kim jest i jak ważną rolę odgrywa w jego życiu. Nie jest to jednak łatwe przedsięwzięcie, bowiem musi zmierzyć się z niedowierzaniem dziewczyny i jej obawą, że powtórzą błędy jej biologicznych rodziców. Bardzo poważnym utrudnieniem okaże się również ingerencja ludzi, którzy będą starali się nastawić ją przeciwko Zedowi. Tym sposobem jego niedawny zachwyt ustępuje miejsca przerażeniu, że ich drogi zaczynają się rozchodzić. To ogromny problem, ponieważ podobna ewentualność okazałaby się dla niego katastrofalna.
Zed to buntownik o dobrym sercu. Choć w powieści widać jego zadziorność, to autorka zdecydowanie więcej miejsca poświęciła ukazaniu odmienionej wersji naszego niespokojnego ducha. Z tego też powodu widzimy, jak bardzo staje się troskliwy i uczuciowy względem Sky. Podoba mi się takie wykreowanie jego postaci. Lubię zbuntowanych chłopaków, ale na tyle często są oni bohaterami książek, że tym razem dobrym pomysłem wydaje się zaakcentowanie przede wszystkim emocjonalnego oblicza Zeda. Żałuję trochę, że nie mogę stwierdzić, iż należy on do moich literackich ulubieńców. Mimo to jest fajną postacią. Z łatwością go polubiłam. Trochę nieprzekonująca była tak nagła jego przemiana, ale byłam w stanie to zaakceptować, biorąc pod uwagę powody, jakie kierowały jego metamorfozą. Najwięcej zaś mojego uznania zdobył sobie cierpliwością i bezwarunkową miłością względem Sky.
                Wśród postaci drugoplanowych do gustu przypadli mi bracia Benedict, którzy tworzyli zgraną grupę. Ich relacja przypominała mi nieco bliską więź, jaką, w "Zmierzchu" Stephenie Meyer, miał Jacob ze swoją sforą. Bardzo podobała mi się też postawa Victora (jednego z braci), który nie patrzył bezczynnie na krzywdę, jaką Sky wyrządzała Zedowi swoim dystansem. Mam natomiast zastrzeżenie do państwa Bright. Niewątpliwie kochali swoją córkę. Nie rozumiem jednak, jak mogli zatracać się w sztuce tak bardzo, że niekiedy poświęcali jej więcej czasu niż Sky. Nie wiem również, o czym myśleli, kiedy uznali za dobry pomysł zabranie córki do miasta, w którym rozegrał się jej dramat.

Okładka jest interesująca - subtelna i charakterystyczna.

Podsumowując: kiedy zaczęłam czytać "Kim jesteś, Sky?", stwierdziłam, że fabuła zapowiada się ciekawie. Później mój entuzjazm trochę zmalał, jednak nie na tyle, abym mogła powiedzieć, że bardzo się rozczarowałam. Ogólnie rzecz biorąc, książka nie jest zła. Główny minus stanowił dla mnie wątek kryminalny, który nadał powieści dziwnego klimatu. Gdyby nie on, cała historia spodobałaby mi się znacznie bardziej. Atutem jest jednak Zed z gromadą swoich braci, którzy, choć nie pojawiają się zbyt często, to jednak są miłym dodatkiem do całości. Ze względu na nich warto dać szansę „Kim jesteś, Sky?” Jeżeli zaś zainteresowała Was tematyka pierwszego tomu „Sagi o braciach Benedictach”, lub któreś z rodzeństwa Zeda szczególnie przypadło Wam do gustu, to pamiętajcie o kolejnych odsłonach perypetii tych niezwykłych chłopaków.

„[...] Rozumiem, że wciąż nie akceptujesz pewnych rzeczy, o których ci mówię, ale jesteś dla mnie kimś więcej niż przypadkową dziewczyną, Sky. Czuję do ciebie tyle, że sam jestem tym przerażony. Ty jesteś... po prostu wszystkim [...]”

1 komentarz:

  1. Zed był nadopiekuńczy, ale trzeba go zrozumieć (gdy popchnął ją przed nadjeżdżającym autobusem, to złamała tylko obojczyk, a przecież mogła zginąć).
    Las Vegas to dla mnie akurat zabawna historia, bo wzięli ślub po pijaku, ale faktycznie to była ich wspólna decyzja, więc nie miała co się tak dąsać.
    Zgadzam się z Tobą również w drugiej sytuacji: to że ojciec Sky był Murzynem, a matka Azjatką, nie oznacza że nie wyjdzie Zedowi i Sky bo obydwoje są biali.
    No a Ci - Brightowie to naprawdę przegięcie, przez 6h wpatrywali się w obraz Picassa "Kobieta w czerwonym berecie" (może chcieli wstąpić do francuskiego ruchu oporu).
    Zgadzam się, że wątek kryminalny lekko zepsuł klimat, ale na szczęście szybko się zorientowali że chomik Zeda nie został porwany, tylko zakopał się w trocinach (notabene we własnej klatce).

    OdpowiedzUsuń