Charlie Reynolds ma kłopot. Dostała
kolejny mandat. Tym razem nie ujdzie jej to na sucho. Ojciec oczekuje, że
znajdzie pracę, aby osobiście zapłacić za swoją nieostrożną jazdę.
Szesnastolatka zatrudnia się w sklepie. Nowe zajęcie niesie ze sobą pewien
skutek uboczny - rozregulowuje Charlie harmonogram biegania, co oznacza, że
problemy z zaśnięciem i koszmary dotyczące wypadku matki powrócą. Kiedy próbuje
poradzić sobie ze wspomnianymi trudnościami, przypadkowo spotyka nocą Bradena,
swojego sąsiada. Tą nieplanowaną rozmową dwójka nastolatków rozpoczyna swój
rytuał nocnych spotkań przy płocie. W ich trakcie Charlie zauważa, że Braden
zaczyna ją coraz bardziej interesować. Czy chłopak odwzajemni jej uczucia?
Charlie różni się od typowej dziewczyny.
Jest przykładem chłopczycy, która uwielbia sport i najchętniej spędza czas w
gronie swoich braci oraz Bradena, sąsiada, którego zna od 12 lat. Styl
Charlotte w dużej mierze jest efektem tego, że wychowywała się bez matki. Choć
w chwili jej śmierci miała 6 lat, nie może pogodzić się z tym, że nie ma o niej
żadnych wspomnień. Mimo że jej utrata oraz nocne koszmary były trudnym
doświadczeniem, dziewczyna miała udane życie dzięki kochającej rodzinie.
Doskonale odnajdywała się w męskiej rzeczywistości, nie czuła potrzeby
odkrywania własnej kobiecości, choć niekiedy było jej przykro, że jest
traktowana jak chłopak. Zmianę w tym względzie pociąga za sobą praca w sklepie.
Wiąże się ona z metamorfozą w kwestii stylu i daje Charlotte szansę przekonania
się, że to, co dziewczęce wcale nie jest jej obce. Wymaga to od niej nieco
odwagi, podobnie jak stawienie czoła sercowym rozterkom. Jej miłosne perypetie
to skomplikowana sprawa, szczególnie gdy chłopak, którego przez 12 lat
traktowała jak brata, zaczyna wzbudzać w niej uczucia nie mające wiele
wspólnego z braterstwem. Charlie obawia się, że to zepsuje ich przyjaźni.
Martwi się też, że Braden może nie odwzajemniać jej zainteresowania. Oboje
twierdzą, że znają się na wskroś. Czy naprawdę znają się na tyle, żeby
odgadnąć, jakie tajemnice skrywa ich serce?
Charlie to dziwna osoba, chwilami wręcz
dziwolągowata. Bywa cyniczna, wie jak okazać brak empatii. Sama stwarza
niektóre problemy, niepotrzebne kombinując. Niekiedy nie wie, czego chce. Lubi
być chłopczycą, ale nie chce, aby zapominać, że jest dziewczyną. Nie podoba mi
się zbyt duże wyeksponowanie jej zainteresowania sportem (co do biegania -
znudził mi się ten motyw, który tak chętnie wykorzystywany jest w powieściach).
Jej relacja z Bradenem jest sztuczna, mam wrażenie jakby na siłę umieszczono ją
w książce. Nie wyczuwam między nimi żadnych emocji. To po prostu dwójka
zaprzyjaźnionych sąsiadów. Od samego początku postać Charlie nie przypadła mi
do gustu. Niestety, fabuła toczy się niemal wyłącznie wokół niej. Nie wiem
dlaczego niektóre autorki, pisząc swoje książki, skupiają się przede wszystkim
na głównej bohaterce. Mogę to zaakceptować, jeśli okazuje się fajną osobą. Nie
lubię tego jednak wówczas, gdy jest nijaka, a taka właśnie jest Charlie, która
dopiero na koniec się zmienia, jednak to zbyt późno, aby moja opinia o niej
była pozytywna.
Braden Lewis ma 17 lat i zdecydowaną
większość swojego życia spędził jako przyszywany, a zarazem szczęśliwy, członek
rodziny Charlie. Jego ojciec, który był przeciwieństwem taty Charlotte, zapomniał
czym jest prawdziwe rodzicielstwo. Matka była dobrą kobietą, lecz nie umiała
się przeciwstawić mężowi, który stawał się coraz bardziej uciążliwy. Nic
dziwnego więc, że to ze swoimi przyjaciółmi z sąsiedztwa najchętniej przesiadywał.
Co do Charlie - lubił się z nią przekomarzać. Nie było między nimi żadnej bariery.
To on znał ją najlepiej, więc dziewczyna nie musiała przy nim udawać kogoś, kim
nie jest, a to zarzucał jej w kwestii jest znajomości z niedawno poznanym
Evanem. Czy tak bliska relacja z Charlotte okaże się jednak równoznaczna z
uczuciami przekraczającymi braterską i przyjacielską więź, szczególnie kiedy na
horyzoncie pojawi się jej śliczna koleżanka, Amber?
O Bradenie nie wiele można powiedzieć.
Choć jest tytułowym bohaterem (co wskazywałoby na to, że będzie ciągle obecny w
fabule powieści) to tak naprawdę nie pojawia się zbyt często. Na podstawie
informacji, które uzyskujemy można stwierdzić, że to dobry chłopak i prawdziwy
przyjaciel. Jak jednak wspominałam, nie dostrzegam niczego wyjątkowego w jego
relacji z Charlie. On sam nie wywarł na mnie żadnego wrażenia, jest, po prostu,
jedną z wielu postaci. To ogromny minus, biorąc pod uwagę to, że jest on (niby)
jednym z głównych bohaterów.
Omawiając tę książkę nie sposób nie
wspomnieć o rodzinie Charlie, która jest ze sobą bardzo zżyta. Oprócz wielu wesołych
chwil doświadczyli też tragedii - łączy się z nią pewna tajemnica, z którą
przyjdzie się zmierzyć Charlotte. Na uznanie zasługuje jej ojciec. Choć został
sam, świetnie poradził sobie z wychowaniem dzieci. W kwestii ich rodzinnych
relacji mam jednak jedno zastrzeżenie. Otóż, nie do końca pojmuję postawy braci Charlie, którzy
autentycznie zachowują się tak, jakby nie była dziewczyną. Nie rozumiem też tej
dziwnej maniery, w myśl której bracia odganiają potencjalnych adoratorów siostry.
I
na koniec wzmianka o jednej z epizodycznych postaci, czyli Evanie. Spośród
wszystkich bohaterów wydał mi się najbardziej interesujący. Jego obecność
ożywiła fabułę. Szkoda, że autorka nie przydzieliła mu znaczniejszej roli. Może
wtedy cała historia okazałaby się ciekawsza.
Okładka
może być.
Podsumowując:
miałam pewne oczekiwania wobec tej książki, jednak muszę stwierdzić, że mnie
rozczarowała. Okazała się opowieścią, w
której nie dostrzegłam żadnego autentyzmu. Mam wrażenie jakby autorka nie miała
pomysłu na kolejną publikację i próbowała na siłę stworzyć jakąś historię. No i
stworzyła zwykły, pozbawiony emocji tekst.
„[...] Miał rację. Znał mnie dobrze. Lepiej niż myślałam. Nie przypuszczałam, że od lat tak uważnie mi się przygląda. Był zawsze blisko nas, a mnie, o rok młodszą, interesowało, czym zajmują się z moim bratem. Nie przypuszczałam jednak, że to działa w obie strony [...]”.
Dziękuje Ci za te recenzje. Miałam w planach sięgniecie po te pozycje jednak teraz wiem ze nie warto. Coraz więcej książek jest pisanych na sile i cieżko trafić na cos naprawdę dobrego :( masz bardzo ciekawy blog z przekonującymi recenzjami. Będę zaglądać i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czytankanadobranoc.blogspot.ie
Całkowicie się z Tobą zgadzam w kwestii tego, że coraz częściej powstają publikacje pisane na siłę. Już dawno nie przeczytałam książki, którą mogłabym zaliczyć do grona moich ulubionych. Nie raz wydaje się, że fabuła jest interesująca, a w trakcie lektury czar pryska. Co do Kasie West - ciągle daję jej szansę i jeśli będę miała okazję, przeczytam jej najnowszą powieść - "Chłopak z innej bajki" - mam nadzieję, że okaże się lepszy niż "Chłopak z sąsiedztwa".
UsuńDziękuję za komentarz i miłą opinię o blogu.
Zapraszam ponownie.
Ps. Już zdążyłam odwiedzić Twój blog :) Życzę owocnego recenzowania.
To prawda, że takie tragiczne wydarzenia rozregulowują wszystko (ona przez niebieganie miała koszmary) ja gdy odpuściłem sobie koszenie trawy to właściciel miejscowej stacji zamknął interes.
OdpowiedzUsuńBraden od razu powinien z jej zrezygnować na rzecz Amber, która tyle nie biega, wręcz przeciwnie bo przesiaduje w banku rodziców (Goldów - przyp. T.S.).
Dodam jeszcze, że ja - Evana nie polubiłem bo jest geyosem.
Hmm... Co do tego chłopaka Charlie (nie z sąsiedztwa ;) ), to fakt, trochę słabiutko zarysowany. Cieszę się jednak, że Autorka nie napisała go jako postaci z gruntu złej, jak to często w trójkątach miłosnych YA robią.
OdpowiedzUsuń