„[…]
Zostaniesz wielką uzdrowicielką, Hazel, najpotężniejszą i najlepszą, jaką
kiedykolwiek widziało to królestwo, a nawet ten świat. Przyjdzie ci leczyć
książęta i ich oblubienice, a królowie będą wzywać cię po imieniu […]”.
Hazel nigdy nie doświadczyła ciepła rodzinnego
domu. Jako trzynaste dziecko, odepchnięte przez własnych rodziców, wiedziała jedynie,
czym jest ciężka praca i samotność. Jej nadzieją pozostawał wyłącznie ojciec
chrzestny – sam Bóg śmierci. Jego wyczekiwane przybycie okazało się przełomowym
momentem w życiu dziewczyny. Nie tylko bowiem zaopiekował się nią, ale
obdarował niezwykłym darem uzdrawiania. Dzięki swoim umiejętnościom leczyła
chorych, jednak musiała też stawiać czoła duchom tych, których nie udało się
uratować. Gdy z jej pomocy postanawia skorzystać sam król, Hazel nie ma pojęcia,
w co uwikłają ją dokonywane przez nią wybory...
Oto ona. Hazel Trépas – niechciana przez
rodziców, wyczekiwana przez Boga śmierci. Choć jest przybraną córką Ponurego
Końca, jej powołaniem jest przede wszystkim ocalanie ludzkiego życia. Gdy wieść
o zdolnościach młodej uzdrowicielki dociera do władcy, rozpoczyna się jeden z
najważniejszych etapów jej egzystencji. Pobyt na królewskim dworze okazuje się
skomplikowaną przeprawą. Staje się nie tylko wyzwaniem dla jej umiejętności,
ale i koniecznością zmierzenia się z dramatycznymi decyzjami.
➻ Hazel to silna dziewczyna. Od dziecka konfrontuje
się z trudnościami i choć było ciężko, nie poddaje się. Potrafi odnajdywać się
w nowej sytuacji, wie jak powalczyć o swoje. Jest odważna, co niekiedy ściąga
na nią kłopoty. Hazel to centralny punkt książki. Całość skupia się w zasadzie
wyłącznie na niej. Bohaterowie, którzy się pojawiają, są raczej dodatkami do
historii. Obserwujemy więc jej dzieciństwo, czas, gdy opuszcza rodzinny dom i
staje się uzdrowicielką i w końcu zwieńczenie jej perypetii, czyli wyjazd na
dwór królewski. Tutaj najciekawsza okazuje się niespotykana choroba króla.
Włączony zostaje też wątek romantyczny, ale w ogóle nie przekonuje mnie
znajomość z księciem. Zdarzenia z pałacu (poza ową chorobą), w których
uczestniczy, a w konsekwencji i ją samą, postrzegam neutralnie.
Na drugim planie widzimy Merricka, czyli
Ponury Koniec. To nietypowe przedstawienie Boga śmierci, bo o ile wizualnie
pasuje do tego, kim jest, o tyle zadziwia charakterem. Ciekawy zamysł. Oprócz
niego należy wspomnieć o księciu Leopoldzie. Właściwie jest on istotny tylko
dlatego, że jest bohaterem wątku romantycznego. Bardzo czekałam na moment, w
którym się pojawi. Niestety, efektu wow nie było. To, mimo nieco rozkapryszonej
natury, dobry młodzieniec, ale zarazem papierowa postać. Bez wyrazu.
Okładka – całkiem ładna.
Podsumowując: tę książkę ciężko jednoznacznie ocenić. Powiedziałabym, że główny
zarys jest niezły, ale jego rozwinięcie ma pewne mankamenty. Wybór trzynastego
dziecka przez bóstwo, obdarowanie go niezwykłym talentem, dziwna dolegliwość
władcy i konieczność podejmowania decyzji wykraczających poza typowo ludzkie
możliwości to kwestie przemawiające na korzyść powieści. Dodatkowym plusem jest
urokliwa sceneria, w której przychodzi Hazel spędzać część swego życia oraz
raczej zaskakujący sposób wykreowania Ponurego Końca. Jest jednak coś
problematycznego w płynności fabuły. Chociaż widać ciągłość biegu zdarzeń,
etap, w którym dziewczyna przebywa w pałacu nieszczególnie wpasowuje się w
poprzedzające go perypetie. Kolejne epizody sprawiają wrażenie włączonych do
opowieści na siłę. Uważam też, że historia za bardzo skupia się na samej Hazel.
Rozczarowujący jest także wątek romantyczny – niby pojawia się, ale zbyt
pobieżnie ukazuje relacje bohaterów. I choć całokształt nie jest zły, a książkę
czytało się dobrze, wymienione minusy dość znacząco wpłynęły na efekt końcowy.
„[…] miałam ochotę […] uciec – z dworu, z miasta i oddalić się ku nowemu życiu w małym miasteczku, gdzie nikt nie znał mojej przeszłości ani nie wiedział, jak okropnych rzeczy się dopuściłam […]”.
Na Instagramie


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz