On,
mimo niepełnosprawności, stara się żyć jak rówieśnicy. Ona, przez swoje
zaburzenia, woli trzymać się na uboczu. Połączą ich podobne doświadczenia,
które okażą się początkiem głębokiego uczucia.
Do ostatniej klasy liceum dołącza nowy uczeń,
Rhys Gold. Chłopak jest niesłyszący, więc, aby było mu łatwiej odnaleźć się w
szkole, o wsparcie zostaje poproszona Steffi Brons. Dziewczyna, ze względu na
trudności z mówieniem, zna język migowy, dzięki któremu potrafi porozumiewać
się z Rhysem. To sprawia, że nastolatkowie spędzają ze sobą coraz więcej czasu,
stając się dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Czy jednak będą
pamiętać o rodzącym się uczuciu, gdy przyjdzie im zmierzyć się z szarą rzeczywistością?
Nie mówi – choć potrafi. Do tego odczuwa
ogromny lęk społeczny. To, co dla większości osób jest czymś zwyczajnym, dla
niej jest barierą (często) nie do pokonania. Taki stan rzeczy nie zachęca do
bycia towarzyską i beztroską. Lecz pojawienie się Rhysa niespodziewanie odkrywa
przed nią życie, którego nie znała.
Dolegliwości Steffi przypominają zamknięcie w
klatce. Mimo że wie, jak powinna się zachować, wewnętrzna blokada zamyka jej
usta, a lęk paraliżuje i „każe” rozważać przygnębiające scenariusze. Normalne
funkcjonowanie wydaje się być poza jej zasięgiem, ale Stefanie i tak nie
poddaje się, choć nie widzi spektakularnych osiągnięć. Zmagania nastolatki wraz
z delikatną sferą miłosną są centralnym punktem jej historii. Perypetie bohaterki
postrzegam neutralnie, choć ona sama zasługuje na uznanie. Opowieść Steffi pokazuje
bowiem, że są ludzie, dla których zwykła codzienność jest luksusem.
Uczęszczanie do szkoły dla pełnosprawnych to
dla Rhysa nie lada wyzwanie. Ale właśnie o to chodzi. Przebywanie wśród
przyjaciół z podobnymi ograniczeniami było wiele łatwiejsze, jednakże on chce
zdobywać kolejne umiejętności. Pobyt w nowej szkole nieoczekiwanie umila mu
Steffanie. Szybko odkrywa, jak wiele mają wspólnego. Lecz czy to wystarczy, aby
zbudować więź, która przetrwa pojawiające się trudności?
Rhys to optymistyczny i przyjazny młodzieniec.
W zasadzie, poza nielicznymi wyjątkami, nie widać w nim przygnębienia
spowodowanego niepełnosprawnością. Chce zrealizować swoje zawodowe plany oraz
chętnie nawiązuje kontakt ze Steffi i to właśnie na tej znajomości skupia się
jego historia. Jak ją oceniam? Cóż... Przyglądałam się codzienności głównej
pary, temu, jak sobie radzą. Było ok, ale nie mogę powiedzieć, że bardzo mnie
to zainteresowało. Zwłaszcza, że wątek romantyczny, będący ważną częścią ich
perypetii, wypadł dosyć zwyczajnie. A co do Rhysa... Tak jak Steffanie,
zdecydowanie zasługuje na uznanie. Doceniam jego pogodę ducha, to, że dał się
poznać jako sympatyczny chłopak. Niemniej, zabrakło mu czegoś, czym wyróżniałby
się na tle innych bohaterów książkowych.
Wśród postaci drugoplanowych jest Tem, oddana
i wspierająca Steffi przyjaciółka. Miła dziewczyna.
Okładka –może być.
Podsumowując: książka dobrze przedstawia realia osób zmagających się z zaburzeniami
i niepełnosprawnością (dokładnie omówiony jest zwłaszcza problem Steffie). Choć
bohaterowie muszą stawiać czoła różnym trudnościom, fabuła nie jest
przytłaczająca. Ich historia zasadniczo jest spokojna. Taki sam jest wątek
romantyczny. O ile jednak nie mam uwag do jego subtelności, o tyle emocjonalnie
mnie nie przekonał. Ogólnie rzecz biorąc „Cisza podczas burzy” nie wypada źle.
Książka nie była nudna, dobrze się ją czytało, ale niczym też mnie nie
zaskoczyła ani nie zachwyciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz