Przez
lata znosił jego szyderstwa. Nie mając innego wyboru, starał się ignorować jego
bezczelność. Wszystko ma jednak swoją granicę, a ta właśnie została
przekroczona...
Choroba ojca sprawiła, że Chris Wood musiał
pożegnać się z marzeniami o studiach geologicznych i przejąć pracę w rodzinnej
pizzerii. Ta decyzja była ciężka do zaakceptowania, ale najgorsze było piekło,
jakie zgotował mu młodszy brat. Derek z zamiłowaniem znęcał się nad nim
psychicznie, nie szczędził kpin z jego nadwagi i rozkochał w sobie Livię –
bliską jego sercu dziewczynę. Lecz pewnego dnia czara goryczy przelewa się i,
po burzliwych wydarzeniach, Chris opuszcza rodzinne miasto. Wraca do niego trzy
lata później. Tym razem jako szczupły, wysportowany mężczyzna, któremu
przyświeca jeden cel – zemścić się na Dereku i zniszczyć jego sielankowe życie,
jakie wiedzie u boku Livii.
Rezygnacja ze studiów i zajęcie się rodzinnym
biznesem były smutną koniecznością. Byłaby ona jednak bardziej znośna, gdyby
nie toksyczny brat, który, zamiast wdzięczności za utrzymanie, odpłacał mu
bezgraniczną nienawiścią. Mimo że sytuacja przytłaczała Chrisa, nadal wypełniał
swoje obowiązki i cieszył się czasem spędzanym w towarzystwie Livii. Lecz
pewien incydent wyczerpuje jego cierpliwość, będąc zarazem punktem zwrotnym w
dotychczasowym życiu. Choć okoliczności wyjazdu Chrisa nie są przyjemne, stają
się impulsem do zmiany, która wywróciła do góry nogami jego szarą rzeczywistość.
Rodzina powinna okazywać wsparcie, ale Chris
ewidentnie nie miał okazji się o tym przekonać. Nie dość, że musiał znosić
beznadziejnego brata, to rodzice, zwłaszcza matka, też się nie popisali, nie
dostrzegając powagi sytuacji. Metamorfoza, którą przechodzi, odnosi się nie
tylko do wyglądu, ale również do jego zachowania i życia zawodowego. Obserwujemy
więc przystojnego, pewnego siebie kolekcjonera minerałów, który nie ma zamiaru
dać sobą pomiatać. To bardzo fajna zmiana. Dodatkowy plus należy się mu za
postawę wobec Livii. Ogólnie rzecz biorąc, najciekawiej wypada historia przed
wyjazdem, metamorfoza, powrót i chęć odpłacenia bratu. Jeżeli zaś chodzi o „wątek
romantyczny”, o który zostały wzbogacone perypetie trzydziestolatka, to
początkowy zamysł był całkiem dobry, ale jego przeciąganie i erotyczne wstawki
uważam za zbędne.
Dla Livii Kent, Chris był „uroczym grubaskiem”.
Przyjaźnili się i razem pracowali. Aż do dnia, w którym ich znajomość doczekała
się burzliwego końca. Trzy lata później dawny przyjaciel nie zaprząta myśli
dziewczyny. Całą swoją uwagę skupia ona na jego młodszym bracie, Dereku, z
którym planuje wspólną przyszłość. Wszystko układa się dobrze do chwili, gdy
ponownie spotyka Chrisa. I to odmienionego, bo po grubasku nie pozostał już
ślad.
Cóż można powiedzieć o Livii? Wydawała się
miła, ale to dosyć złudne przekonanie. Za to na pewno była naiwna. W normalnych
okolicznościach byłoby mi jej trochę szkoda, ale swoim zachowaniem wobec Chrisa
udowodniła, że mało sobie zasłużyła na wyrozumiałość. Są bohaterowie, których,
mimo wad, można polubić. Niestety, ona do nich nie należy.
Wśród postaci drugoplanowych mamy m.in. Freda,
przyjaciela Chrisa. To specyficzny starszy pan, z fajnym poczuciem humoru. Oprócz
niego nie sposób nie wspomnieć o Dereku – okropnym, podłym „człowieku”, który
czerpał przyjemność z dręczenia własnego brata. Jest też ich matka – ślepa na
krzywdę starszego syna. No i na koniec Tina – siostra Livii. Częściowo jej
wątek ma swój sens, ale dalszy rozwój nie do
końca przypadł mi do gustu.
Okładka – może być.
Podsumowując: pomysł na fabułę był całkiem niezły, a rozwój zdarzeń do pewnego
momentu nie wzbudzał moich zastrzeżeń. Z czasem jednak niektóre kwestie zostały
nieco przejaskrawione. Bohaterowie z kolei nie są nijacy, bo każdy z nich
wzbudza różne emocje, choć żadnego nie uważam za swojego ulubieńca. Wprawdzie
nie mogę powiedzieć, że ta opowieść wyróżnia się na tle innych, ale książkę
czytało się dobrze. Całość więc wypada po prostu ok.
„[…] Nie był już Chrisem, w którego obecności czułam się swobodnie, tamten chłopak nie przyglądał mi się w ten sposób. Teraz atrakcyjnym wyglądem, pewnością siebie i tym, w jaki sposób na mnie patrzył, zabierał mi przestrzeń, a moje słowa grzęzły gdzieś w gardle, nie mogąc się z niego wydostać […]”.
Na Instagramie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz