25.08.2019

"Jej wszystkie bale" - Julia Quinn


Uprzedzenia, duma - razem wzięte skutecznie zniechęcają przed otwarciem się na coś nowego. I choć wszystko wokół zdaje się wskazywać na to, że ma się przed sobą tę jedną, jedyną osobę - własny upór może okazać się największą przeszkodą w drodze do szczęścia.

Nietypowe spotkanie księcia Ashbourne i Emmy Dunster niespodziewanie staje się początkiem niezwykłej znajomości, pełnej słownych przepychanek i tęsknych spojrzeń. Choć obydwoje decydują się zostać przyjaciółmi, doskonale zdają sobie sprawę, że to, co ich łączy, trudno sprowadzić wyłącznie do przyjaźni. Teoretycznie sprawa zdaje się prosta - skoro nie są sobie obojętni, romantyczny związek to coś w sam raz dla nich. Problem jednak w tym, że książę nie ufa kobietom, a małżeństwa unika jak ognia, co znacznie komplikuje ich dalsze relacje. Czy w tej sytuacji Emmie uda się odmienić jego serce?
Emma Dunster, Amerykanka i spadkobierczyni firmy transportowej, przyjeżdża z wizytą do krewnych z Anglii. Ta urodliwa dama różni się od typowych panien z dobrych domów. Bale, dystynkcja, powaga niekoniecznie należą do jej zainteresowań. Zamiast tego woli być niesforna, nie omieszka przebrać się za służącą, chętnie zajmie się prowadzeniem rachunków. Nie ukorzy się też przed apodyktycznym księciem, niezależnie od uczuć, które w niej wzbudza. Z czasem przekona się jednak, że okazywanie obojętności temu nieznośnemu mężczyźnie stanie się coraz trudniejsze.
Emma to błyskotliwa i inteligentna dziewczyna, chętnie niosąca pomoc, nawet wówczas, gdy zagraża to jej własnemu bezpieczeństwu. Choć dwudziestolatka stara się dostosować do reguł obowiązujących w towarzystwie, zadanie to utrudnia jej zadziorna natura, która z pewnością wyróżnia ją z tłumu pozbawionych osobowości dam koncentrujących się wyłącznie na tym, aby ładnie wyglądać. Z jej zadziornością wiąże się również upartość, która potrafi przeistoczyć się w irracjonalną chęć postawienia na swoim (obrazuje to przede wszystkim próba przeciwstawienia się księciu po wydarzeniach związanych z „wyprawą po weksel”. Biorąc pod uwagę panujące wówczas konwenanse, postawa Emmy była po prostu śmieszna). Jej znajomość z Alex'em przypomina nieco grę w kotka i myszkę - obydwoje krążą obok siebie, doskonale wiedząc, że ich relacja nie jest wyłącznie czysto przyjacielska. Problem w tym, że ten schemat ciągnie się przez połowę książki, a to zdecydowanie zbyt długo. Ich dalsze perypetie też nie szczególnie fascynują. Wątek miłosny nie wywarł więc na mnie wielkiego wrażenia, podobnie jak sama bohaterka. I jedno i drugie było neutralne.

Alexander Edward Ridgely, książę Ashbourne, to wyniosły i rozpustny arogant, zagorzały przeciwnik małżeństwa. Kobiety, które do tej pory pojawiały się w jego życiu, nie były nikim innym jak tylko chwilową rozrywką. Jako że nie miał o płci pięknej zbyt chlubnego zdania, konieczność stanięcia na ślubnym kobiercu, przede wszystkim w celu spłodzenia dziedzica, zalicza do dalekiej przyszłości. Gdy poznaje Emmę, jego poglądy na związek małżeński oczywiście nie zmieniają się od tak. Ciągle woli trzymać się stanu kawalerskiego, ale dobrze wie, że ta oto dama przeskoczyła wszystkie inne znane mu panie. Intrygowała go, rozbudzała w nim bardzo silne emocje, a do tego była naprawdę sympatyczna. Przyciągała go jak magnes, interesowała go aż nadto. Tego typu „kwestie” w ogóle nie powinny zaprzątać jego myśli, a jednak zaprzątały. To dla niego bardzo niepokojący objaw. Co więc ma począć ze swoimi niezrozumiałymi uczuciami, skoro kobieta, która tak go poruszyła, nie zamierza mu ulegać.
Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl w związku z Alex'em jest to, że choć opisywany jest jako arogant, osobiście nie postrzegam go w taki sposób. Fakt, jest wyniosły, wie, że jego pozycja daje mu możliwość patrzenia na innych z góry (co zaletą zasadniczo nie jest, jednakże taka postawa nie zawsze jest nieuzasadniona), ale arogancja najczęściej bywa drażniąca, a tego o dwudziestodziewięcioletnim księciu powiedzieć nie można. Pod tą maską wyniosłości skrywa się honorowy mężczyzna, świetny towarzysz i opiekuńczy człowiek. Trudno odmówić mu też wytrwałości, gdy weźmie się pod uwagę jego znajomość z Emmą. Z uśmiechem i przymrużeniem oka potrafi też zapatrywać się na jej zadziorność. Nie przekonało mnie jednak to, że w ciągu paru chwil udało się jej wzbudzić jego zainteresowanie. Nie lubię zbytniego rozciągania w tym temacie, ale takie ekspresowe „zapadnięcie w pamięć” również nie za bardzo mnie przekonuje. Reasumując - Alex nie jest postacią, która fascynuje, ale, ogólnie rzecz biorąc, prezentuje się całkiem  nieźle, w głównej mierze dzięki postawie wobec Emmy.

Bohaterowie drugoplanowi to przede wszystkim sympatyczni kuzyni panny Dunster - w szczególności Bella . Bardzo fajnie wypadli też matka i siostra Alex'a oraz Dunford, jego przyjaciel.

Okładka - ładna, delikatna.

Podsumowując: tym, co najbardziej lubię w romansach historycznych jest ich klimat - dawne czasy (najczęściej Anglia), piękne rezydencje i miłość, która porusza serca książąt, markizów, hrabiów. „Jej wszystkie bale”, przez sam wzgląd przynależności do wspomnianego gatunku, ma swój urok, który stanowi zarazem główną i właściwe jedyną, prawdziwą zaletę książki. Historia Alex'a i Emmy jest bowiem dość przeciętna, niepotrzebnie rozciągnięta przez ich krążenie wokół siebie. Książę ma w prawdzie w sobie jakiś potencjał, lecz jest to zbyt mało, aby znacząco polepszyć moją opinię o tej powieści. W efekcie więc, pierwszy tom cyklu wypadł średnio.  

„[...] Słowa Emmy odbijały się echem w jego głowie, a mur wokół serca, który Emma tak niedawno zburzyła, zaczął się odbudowywać. Jak mógł być aż takim głupcem?[...]”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz