25.02.2019

"Kocham tylko tak" - Kate Sterritt


„Patrz w przyszłość z nadzieją, nie w przeszłość z żalem”. Czyż nie jest to mądra myśl? Zdecydowanie, tak. Czasem jednak łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jak bowiem myśleć o przyszłości, skoro przeszłość okazała się końcem wszystkiego?

Emerson i Mereki są nierozdzielni od dziecięcych lat. Wyjątkowa przyjaźń, która ich połączyła, z biegiem czasu przekształciła się w wyjątkową miłość. Choć byli młodzi, wiedzieli, że już na zawsze będą razem. Z utęsknieniem oczekiwali na zbliżający się wielkimi krokami moment, kiedy opuszczą rodzinne miasto i rozpoczną wspólne życie. Przyszłość malowała się w pięknych kolorach...do pewnego, tragicznego dnia, w którym ich marzenia legły w gruzach. Co takiego się wydarzyło? Jaka tajemnica wiąże się z tak diametralną metamorfozą Mereki’ego? I kim dla Emerson okaże się przypadkowo poznany Josh?

Emerson Hart nie miała łatwego dzieciństwa. Wychowywała się bez ojca, u boku zgorzkniałej i złośliwej matki oraz prześladującego ją przybranego brata. Punktem zwrotnym w życiu tej osamotnionej dziewczynki okazuje się przyjaźń z Mereki’m, chłopcem, który wiernie towarzyszy jej przez kolejne lata, chłopcem, który staje się jej wielką miłością. Gdy szczęście jest już w zasięgu ręki, dochodzi do tragedii, która odmienia ich los. Mereki, który przez cały ten czas był dla niej źródłem siły, przytłacza ją, mimo że Emerson stara się, aby wszystko było jak dawniej. Życie dwudziestodwulatki znowu staje się szare. Smutna rzeczywistość dziewczyny zaczyna się jednak zmieniać, gdy na jej drodze pojawia się Josh. Emerson staje na rozdrożu. Z jednej strony jest bowiem jej ukochany (choć nie taki jak kiedyś) Mereki, z drugiej zaś Joshua, mężczyzna, który, mimo jej oporów, porusza jej serce.
Gdybym miała wybrać jedną, najlepiej charakteryzującą Emerson cechę, byłoby nią to, że nie zagubiła swojej dobroci, pomimo skomplikowanego życia. Pewne wydarzenia sprawiły jednak, że utknęła w zamkniętej klatce. Tę postawę uznaję za jej mechanizm obronny względem przeżytego dramatu, a także wyraz tego, że nie wyobraża sobie dalszej egzystencji bez obecności Mereki’ego. W efekcie, trzyma się go kurczowo, choć ich rzeczywistość diametralnie różni się od tej sprzed lat. Nowa życiowa perspektywa, zarówno w kwestii uczuć jak i w kwestii zawodowej (czyli jej miłości do sztuki) wiąże się z pojawieniem się Josh’a. I tu sytuacja zaczyna robić się problematyczna. Potrafiłam zrozumieć to, że miała już dość przytłaczającej relacji z Mereki’m, ale nie potrafiłam zaakceptować jej postawy względem Joshuy...do czasu, gdy Emerson wyjawia swój sekret, który ponownie pokazuje, z jakimi trudami musiała sobie radzić. Jaka jest więc moja ocena jej postaci? Poznając jej historię nie sposób oszczędzić jej pozytywnych słów, bez wątpienia jest dobrą dziewczyną, ale jako bohaterka otrzymuje neutralną notę.

Josh Holland to trzydziestojednoletni artysta, który poznaje Emerson podczas wizyty u mamy. To jedno krótkie spotkanie wystarczyło, aby ta niezwykła dziewczyna zapadła mu w pamięć. Choć bardzo zależy mu na tym, aby utrzymali ze sobą kontakt, napotyka z jej strony na opór. Dopiero po pewnym czasie udaje się mu zaprosić ją na prowadzone przez siebie zajęcia z terapii sztuką, które okazują się faktycznym początkiem ich znajomości. Ten nowy etap bardzo go cieszy. Czy jednak radość nie zniknie w chwili, gdy Joshua dowie się o Mereki’m?
Josh to sympatyczny mężczyzna, którego zainteresowania Emerson z pewnością nie można uznać za chwilowe zauroczenie. W swoich zabiegach o jej uwagę jest subtelny, ale i konsekwentny. Nie narzuca się, lecz próbuje znaleźć okazję na zaprzyjaźnienie się. Jest kimś, komu dziewczyna może zaufać, na kim może się oprzeć. Kimś, kto potrafi okazać jej zrozumienie. To po prostu dobry, fajny człowiek, jednak nie mogę powiedzieć, że wywarł na mnie szczególne wrażenie. Relacja tej dwójki także mnie nie zauroczyła. Była dosyć skomplikowana, a przeszłość Emerson tak mocno na niej ciążyła, że nawet nad tym, co pozytywne, unosił się swego rodzaju cień.

Mereki (Ki) od dzieciństwa był towarzyszem Emerson. Podczas gdy ona nie mogła liczyć na nikogo ze swojej rodziny, on był jedynym, który się o nią troszczył. Był jej bratnią duszą, życiowym drogowskazem. Ona była dla niego całym światem. Ten troskliwy chłopak znikł jednak w dniu tragedii, która ich spotkała. Po tym wydarzeniu w niczym nie przypominał dawnego Ki będącego tak wielkim wsparciem dla Emerson. Zamiast dodawać jej skrzydeł, ciągnął ją w dół. Czy tak znacząca, negatywna przemiana Mereki’ego oznacza, że jego miłość się skończyła?
Mereki to spokojny, (i ponownie) dobry chłopak. Bez wątpienia był mocno zakochany w Emerson, dlatego też nie mogłam pojąć jak mógł aż tak bardzo się zmienić, zamiast uczucia okazywać jej lekceważenie. Wytłumaczenie tej metamorfozy okazało się zaskakujące. Choć nie podważam możliwości zaistnienia takiej sytuacji, uważam, że autorka trochę ją naciągnęła (po co było wspominać o życiu zawodowym Mereki’ego? Oczywiście można stwierdzić, że traktuje to jako „punkt widzenia” Emerson, jednak moim zdaniem ujmuje wszystko w taki sposób, żeby na siłę zagwarantować sobie zaskoczenie czytelnika). Nie udało się jej również przekonać mnie do relacji Mereki’ego i Emerson. Tak jak wspominałam, nie wątpiłam w ich miłość - ich historia ją potwierdziła, lecz perypetie tej dwójki postrzegam jedynie jako opowieść z książki, a nie coś, co swoim autentyzmem potrafiło wzbudzić we mnie prawdziwe emocje. W efekcie neutralnie na tym tle prezentuje się też sam Mereki.

Z bohaterów drugoplanowych żaden nie wyróżnił się na tyle, aby o nim wspominać.

Okładka - może być, choć nie za bardzo pasuje do klimatu powieści. Okładka emanuje beztroską, wakacyjną atmosferą, co nie idzie w parze z treścią.

Podsumowując: byłam ciekawa „Kocham tylko tak” ze względu na Josh’a - dość interesująco przedstawiał go opis książki. W rzeczywistości ani on, ani Mereki, ani Emerson nie mieli w sobie niczego, czym mogliby przykuć uwagę. Fabuła jest taka sobie. Klimat powieści dziwny i chwilami nie szczególnie przyjemny. Dwie rzeczy, które w całej powieści można uznać za charakterystyczne, to wspomniany wyżej, naciągany nieco, pomysł z metamorfozą Ki i historia z „wędrującym” autoportretem. Ostatecznie jak więc oceniam tę publikację? Średnio. Jeśli nie szukacie lekkiej, pogodnej książki, możecie po nią sięgnąć, jeśli jednak szukacie historii, przy której się zrelaksujecie, zdecydujcie się na coś innego.

„[...] - Jesteś moim światłem, ilekroć mroki spowijają świat. [...]”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz